Kiedy 1 września 2024 drzwi Wystawy „Titanic: The Artifact Exhibition” otworzyły się dla publiczności w Warszawie, pierwszego dnia wziąłem audio-przewodnik do ręki i wtopiłem się w tłum zwiedzających, chcąc doświadczyć przejścia przez nią, tak jak każdy gość. Było to dla mnie ciekawe doświadczenie, wdawałem się w rozmowy z różnymi osobami, będąc ciekawy ich opinii, pierwszych wrażeń, sugestii. Nie jest to takie oczywiste, złapać perspektywę zwiedzającego, pracując od dłuższego czasu za kulisami przedsięwzięcia.

Wystawę odwiedzają osoby w różnym wieku, z różnym stopniem wiedzy i wrażliwości. Niektórzy są tam, bo kojarzą Titanica przede wszystkim z filmu Jamesa Camerona, niektórzy koncentrują się wyłącznie na prawdzie historycznej. Odbiór wystawy jest tym samym bardzo różny. Są osoby, które potrafią przejść całość w 15 minut i napisać w internecie negatywną opinię, są osoby, które przechodzą przez wystawę w trzy godziny i są pod wielkim wrażeniem.
Wystawę postanowiłem odwiedzać regularnie, żeby móc też poznać osoby przy niej pracujące na co dzień, obsługę, przewodników, administrację. Raz na jakiś czas prowadziłem też długie i ponadstandardowe zwiedzanie z grupami szczególnych pasjonatów.
Na wystawie mieliśmy też czasem do tej pory specjalnych gości, również zza granicy – znawców i badaczy historii Titanica, którzy podróżują po świecie, aby oglądać tego typu ekspozycje. Paradoksalnie, to grono osób, choć rozsiane po różnych kontynentach, nie jest wielkie i bardzo często zdarza się, że znamy się albo osobiście albo mamy wspólnych znajomych.


Tych ludzi w zasadzie się nie oprowadza, bo sami mogliby to zrobić bardzo dobrze, zaś nieprawdopodobną przyjemność można mieć z poziomu wiedzy, jaki oferują i takie zwiedzanie przypomina bardziej spacer, w którym rozumiemy się z drugą osobą na jedno spojrzenie. Pytania i dyskusje bywają wówczas bardzo szczegółowe, a warto dodać, że uczymy się całe życie!

Kiedy wchodzę w rolę przewodnika, mam z tego przyjemność przede wszystkim z jednego powodu. Ten podstawowy, wydawałoby się, mógłby być związany z przekazywaniem wiedzy. Niekoniecznie. Kilka lat temu, będąc przewodnikiem po bliźniaczej Wystawie w Krakowie, zrozumiałem, że nie tylko wiedza jest istotna, ale przede wszystkim emocje, które należy wywołać u zwiedzających i z którymi oni potem opuszczą ekspozycję. Na czas oprowadzania nawiązujemy ze sobą w grupie nić przyjaźni, która nam towarzyszy w trakcie spaceru przez Wystawę i opowiadania historii Titanica za pomocą eksponatów pochodzących bezpośrednio z jego wraku.

Na specjalnym zwiedzaniu, które prowadziłem wielokrotnie, miałem wielką przyjemność oprowadzać osoby, które bardzo świadomie przyszły na Wystawę. Niektórzy byli na niej wcześniej nawet kilka razy! Choć oprowadzania były długie, trwające około 2.5- 3 godziny, nie zauważaliśmy upływu tego czasu.

Do oprowadzania zawsze podchodziłem z zaangażowaniem. Proponowałem uczestnikom zawsze przybycie z około 15- minutowym wyprzedzeniem, tak by móc chwilę też swobodnie z każdym osobiście porozmawiać. Zwiedzanie zawsze urozmaicałem dodatkowymi eksponatami z White Star Line, pochodzącymi z siostrzanych statków, tak by zwiedzający mogli czasem poczuć coś w swoich dłoniach, czy lepiej zrozumieć identyczne przedmioty w gablotach, naznaczone siłami natury i upływem czasu na dnie oceanu.


Choć moich wrażeń z bycia przewodnikiem jest wiele, jedno w bardzo szczególny sposób pozostanie w mojej pamięci, na pewno na bardzo długi czas.
Kiedy dowiedziałem się, że Wystawę chcą zobaczyć Powstańcy Warszawscy a ja miałem Ich w progach Wystawy przyjąć i oprowadzić, poczułem, że tym wyjątkowym ludziom mam obowiązek zaoferować coś szczególnego. Przyjechałem do Warszawy specjalnie dla Nich, na ten jedyny dzień.

Kiedy o wyznaczonej godzinie, stojąc w recepcji wystawy, zobaczyłem ich, razem z osobistymi opiekunami, ratownikiem medycznym i opiekunką grupy, powoli formujących się do rozpoczęcia zwiedzania, poczułem wielkie przejęcie w sercu. Ich opaski na ramionach, powstańcze akcenty w stroju, przykuwały wzrok innych zwiedzających.
W trakcie oprowadzania, Powstańcy zrobili na mnie bardzo przyjemne wrażenie, ludzi ciepłych, serdecznych, bardzo zainteresowanych historią, aktywnie uczestniczących w zwiedzaniu. Patrzyłem też na reakcje innych zwiedzających, którzy odnosili się do nich z dużym szacunkiem, ciszą, ustępując miejsca.
Niektórzy poruszali się na wózkach inwalidzkich, czy wspierając się na ramieniu opiekunów. Mieli piękne, ciekawe oczy, w których wyczytać można byłoby bardzo wiele. Opowiedzenie historii Titanica właśnie tym osobom było dla mnie przeżyciem szczególnym.
Moją narrację dla Powstańców ułożyłem nieco inaczej, niż standardowo, koncentrując się dookoła wątku osób, które na tonącym statku myśleli o innych i wypełniali moralny obowiązek pozostania na stanowisku do końca. Przez ten celowy zabieg, temat Titanica wydał się moim gościom naturalnie bliższy.


Kiedy spojrzałem na zegarek i w ostatniej sali wystawy okazało się, że nasze zwiedzanie trwało 2.5 godziny, zrozumiałem, że należy wkrótce zakończyć oprowadzanie. O ile nie z reguły nie wtrącam tematów prywatnych, tak ten jeden raz stwierdziłem, że to zrobię. Kiedy przyszedł moment na ostatnie słowo z mojej strony i pożegnanie znamienitych gości, powiedziałem im następujące słowa:
„Kiedy byłem małym chłopcem, wychowywał mnie mój dziadek, który walczył na frontach drugiej wojny światowej, ratując jednocześnie życie setkom rannych, jako chirurg polowy. Wychował mnie w duchu szacunku do osób, dla których walka o niepodległość była najwyższą wartością. Dlatego dziś chcę Państwu powiedzieć, że dla mnie to wielki zaszczyt, że mogłem Was oprowadzić po wystawie i że to ze mną chcieliście spędzić ten czas”.
W chwilę potem dostałem brawa, których nie oczekiwałem, ale które pod koniec przerwał jeden z Powstańców. Podniósł rękę i postanowił wstać ze swojego wózka inwalidzkiego. Kiedy się podniósł, zrobił w moją stronę dwa kroki i powiedział tak – że w imieniu całej ich grupy pragnie mi bardzo podziękować, że byłem dla nich wspaniałym przewodnikiem. A na końcu – stanął na baczność i mi zasalutował.
Uwierzcie, przeszedł przeze mnie piorun wzruszenia. Nie zapomnę tej chwili do końca życia.


Kiedy żegnałem Powstańców przy ich autobusie, rozmawiałem z wolontariuszami i fotografem, wymieniając ostatnie spostrzeżenia z Wystawy. Jeszcze tego samego dnia przyszła do mnie następująca wiadomość od opiekunki grupy:
„Ja i Powstańcy dziękujemy Ci bardzo. Od półtora roku organizuję im różne wyjścia i takiego przewodnika jeszcze nie mieliśmy! Jeszcze na obiedzie wciąż zachwycali się Tobą, Powstańcy i Wolontariusze!”.
Wiem, że mógłbym to zachować tylko dla siebie, natomiast na tyle lubię kontakt z przedstawicielami najstarszego pokolenia, że ogromną radość mi sprawia, gdy okazuje się czasami, że może być i podobnie w drugą stronę.


Skutkiem tego dnia jest otrzymane zaproszenie do Domu Powstańca, gdzie pojawię się ze specjalnie przygotowanym wykładem, poświęconym wnętrzom Titanica i artefaktom. Dzięki temu, urozmaicę czas tym, którzy nie byli w stanie dotrzeć na wystawę o własnych siłach.
Przy okazji oprowadzania miałem też przyjemność poznawać ludzi o bardzo różnych ścieżkach, którymi podążyli w swoim życiu – czy to w innych obszarach kolekcjonerskich, muzealniczych, czy telewizyjnych, teatralnych, dziennikarskich i innych dyscyplinach, które trudno w pełni zliczyć. Moja codzienna praca i obowiązki nie umożliwiają mi tylu interakcji z ludźmi, więc niezwykle doceniłem te chwile, a niektóre spotkania na długo pozostaną w mojej pamięci!

Wystawa i moja praca przy niej ma różne wymiary. Nie tylko mam możliwość dostarczenia emocji innym, ale i odebrania ich od zwiedzających – czasem osób bardzo wyjątkowych. Wiem, że warto. Nie ma tu znaczenia koszt paliwa, hotelu, czy poświęconego czasu. Na tej wystawie doświadczam pięknych chwil i być może jeszcze przez te ostatni miesiąc jej trwania jakieś nowe piękne momenty również się pojawią, a być może właśnie przeżyjemy je wspólnie?

Jeśli chcecie zobaczyć warszawską odsłonę Wystawy, zapraszam Was serdecznie, do końca marca 2025.
„Titanic: The Artifact Exhibition”. Art Soho Center, ul. Mińska 63, Warszawa.