28 grudnia 2017 roku zamieściłem na blogu wpis zatytułowany „Pierwsza polska książka o Titanicu”.
Wpis ten traktował o książce, która ukazała się w kilka miesięcy po katastrofie, wydana w 1912 roku, w Chicago, przez polskiego dziennikarza Stanisława Łempickiego, o tytule „Tragedya Oceanu: zatopienie okrętu Titanic”.
O książce można przeczytać we wspomnianym wpisie pod linkiem: https://www.1912.pl/?p=605
Pozycję tę przywołuję dzisiaj ponownie, ponieważ mój stan wiedzy w zakresie opisywanej publikacji uległ istotnej zmianie wskutek ciekawych poszukiwań. Warto przytoczyć na początek kilka istotnych informacji.
9 kwietnia 2016 roku, Muzeum Emigracji w Gdyni, przywołując adekwatny artykuł Gazety Wyborczej sprzed dwóch dni, względem tej daty, pisało:
„Tragedya oceanu, strzaskanie i zatonięcie okrętu Titanic” to nie tylko pierwsza polska praca o katastrofie „Titanica”, to w ogóle jedna z pierwszych książek na świecie na ten temat. Napisał ją w 1912 roku Stanisław Łempicki, emigrant, redaktor „Kuriera Polskiego” z Milwaukee w stanie Wisconsin.”
Z kolei w Wikipedii znajdujemy inny ciekawy zapis:
„Literatura dotycząca katastrofy „Titanica” jest ogromna. Wśród niej uwagę zwraca jedna z pierwszych publikacji i do tego w języku polskim, polskiego dziennikarza mieszkającego w tym czasie w Chicago – Stanisława Łempickiego p.t. Tragedya oceanu : strzaskanie i zatonięcie okrętu Titanic, z którym na dno morza poszło 1517 osób[27], wydana w Chicago już w końcu 1912 roku.”
Jeden z egzemplarzy książki Łempickiego był eksponatem na Wystawie „Titanic. The Exhibition” w Pałacu Kultury i Nauki, opatrzony etykietą: „Pierwsza książka w języku polskim o katastrofie „Titanica” wydana w 1912 r. w Chicago. Autor: Stanisław Łempicki. Własność Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi”.
Tyle na temat książki Łempickiego. To, co przywołuję, nie jest niczym nowym dla osób, które słyszały o tej pozycji wcześniej. Jednak, wszelkie powyższe cytaty łączy jedno istotne dla mnie słowo – „pierwsza”.
W ubiegłym roku (a lubię pisać w rocznych retrospekcjach) otrzymałem ciekawą informację od zaprzyjaźnionego kolekcjonera o aukcji na której pojawiła się inna polska publikacja o Titanicu. Ze względu na praktycznie zerowe zainteresowanie tą pozycją literaturową, wystawioną na zagranicznym portalu, udało mi się ją nabyć bez kłopotu. Książka ta, wydawnictwa braci Worzałłów, nosi tytuł: „Zatonięcie parowca Titanic” i… podobnie, jak ta, Łempickiego, została wydana w 1912 roku. Tym samym, można było uznać, że książki te powstały w tym samym czasie. Zaintrygowało mnie to, jaki dokładny odstęp dzielił ich powstanie.
W Bibliotece Uniwersytetu w Harvardzie w USA, znajduje znajdują się ciekawe pozycje literaturowe, wydane przez Bibliotekę Kongresu USA, będące katalogami – a w zasadzie rejestrami praw autorskich książek wydanych w roku 1912.
Okazuje się, ze w spisie można odnaleźć książkę Łempickiego. Zgodnie z kluczem skrótów, odczytujemy, ze samo prawo autorskie do książki zostało zgłoszono 9 września 1912 roku, a wydanie nastąpiło 21 września 1912 roku.
W spisach katalogowych natrafiłem również na informacje dotyczące nabytej przeze mnie książki wydawnictwa braci Worzałłów!
Okazało się, że prawo autorskie do książki zostało Worzałłów zgłoszone już 18 maja 1912 roku, czyli w zaledwie miesiąc po katastrofie Titanica! Zaś, wydanie książki nastąpiło 2 czerwca 1912.
Tym samym, możemy dziś stwierdzić, że opracowanie Łepmickiego nie jest pierwszą książką wydaną w języku polskim po katastrofie Titanica. Jest nią, z największym prawdopodobieństwem, książka wydawnictwa Worzałłów! Wątpliwe, by istniała jakakolwiek inna polska pozycja z wcześniej zgłoszonymi prawami autorskimi, niż w maju 1912. Cieszę się bardzo, że udało się natrafić na jej kompletnie zachowany egzemplarz, który dołączył do zbiorów Polskiej Kolekcji.
Ucieszyłem się ogromnie, kiedy otworzyłem przesyłkę z wylicytowaną książką wydawnictwa Worzałłów. Moją uwagę w pierwszej chwili przykuł papier, na którym książka została wydrukowana. Choć zachowana kompletnie, z ubytkami w miejscach nie utrudniających lektury, niestety wydrukowana na papierze nienajlepszej jakości. Papier jest kruchy i trzeba wykazać się niezwykłą ostrożnością, przewracając kolejne strony. Robiłem to za pomocą tępego noża do otwierania listów, tak, by nie przerwać ciągłości kartek, a jest to bardzo łatwe niestety. Książka jest na tyle delikatna, że nie jest możliwe jej swobodne przeczytanie „w fotelu przy kawie”. Nawet nie sugeruję tego dosłownie, bo nie wyobrażam sobie, jak nieopatrznie mógłbym wylać coś z filiżanki na strony lektury.
Mimo trudności w obchodzeniu się z książką, poświęciłem czas na poznanie tej ciekawej pozycji literaturowej, delikatnie i ostrożnie przekładając kolejne jej strony – a jest ich 93, wraz z ilustracjami. Pisana jest językiem, który dziś uznalibyśmy za archaicznie brzmiący. Niektóre fragmenty są bardzo kwieciście ubarwione, nieadekwatnie do współczesnej wiedzy o statku i jego historii. Mimo tego, czyta się ją wspaniale, jednym tchem. Nie sądziłem, że książka sprzed ponad stu lat będzie na tyle wciągająca, by napisać takie słowa…
Podejrzewam, że część czytelników tego wpisu mogłaby być zainteresowana tym, jak opisana jest tragedia Titanica w tej pozycji literaturowej. Dlatego… ciąg dalszy nastąpi!